wtorek, 14 lipca 2015

Ciao Bella


Made in Italy

Tak

Od  dłuższego czasu nie mogę się przestawić. Ciągle żyje miejscem, z którego niedawno wróciłam. Mówiąc jaśniej- z Włoch. Na kemping pojechaliśmy ze szkoły, trwał on 11dni, pięknych dni.
 Pogoda nam dopisała, jednak był jeden dzień który wspominam jako surwiwal w namiotach.
Dzień przeważnie wyglądał tak.
Śniadanie było od 8:30 do 9:00 wiec każdy mógł wstać jak chciał. Ja zazwyczaj wstawałam o 7:30. Miałam wtedy więcej czasu na ogarnięcie się, choć nie używałam w ogóle makijażu tak samo jak Wika, bo w końcu wakacje i pytanie po co? Samo dojście do WC zajmowało nam trochę czasu..Ubikacje tragiczne, wszędzie robaki. Jedzenie ujmę tak .. :) oczywiście sarkastyczny uśmiech. Nigdy się tak nie nachodziłam jak tam, praktycznie trzeba było do wszystkiego chodzić: toaleta, kuchnia, miasto,sklepy, plaża, basen. 
Po śniadaniu dzieliliśmy się na grupy basen-plaża. Większość szło na basen, tak. Zamiast ochłodzić się w Morzu Adriatyckim, które wynosiło 29 stopni Celsjusza oni woleli siedzieć przy basenie, czemu? Odpowiedz jest prosta- wifi. 
Na plaży niestety naszym wrogiem był wiatr, który towarzyszył nam cały czas. Wszystkie rzeczy były zasypane w ciągu kilku minut, jeśli spytacie o opalanie to tak, przyjemnie się opalało otrzepując cały czas z piasku, ale efekty są. Słoneczko nas chyba za bardzo polubiło bo dużo osób miało problemy ze skórą. Niezrozumiałe jest dla mnie, że niektórzy w ogóle nie weszli do wody, szczególnie dziewczyny bo omg make up. Szkoda gadać. Po smażeniu się o 13 szliśmy na zupe. Każdego dnia zupa była robiona z poprzedniej, polecam słowacką kuchnie, tak bardzo..